Historia Przydrożnego Krzyża
Poniżej publikujemy artykuł o Krzyżu znajdującym się w naszej miejscowości przy osadnikach. Jest to autorskie opracowanie historii o Krzyżu Pani Marii Piwińskiej, która przesłała je do publikacji.
Legendarny błagalny krzyż w Cyganach.
Świadek historii.
Krzyże i kapliczki przydrożne to obecnie pomniki kultury sakralnej. Żaden z nich nie powstał przypadkowo, każdy do czegoś nawołuje, przypomina o konkretnym zdarzeniu.
Był rok 1920 (może 1924) i bardzo mokre lato.
Ludzie mówili, leje i leje niemiłosiernie jak z cebra. Niektórzy stracili już nadzieję, czy zza czarnych chmur wyjrzy jeszcze oczekiwane złociste, życiodajne słońce.
Krajobraz wioski przypominał miejsce opuszczone przez ludzi i Boga.
Drogi błotniste nieprzejezdne, rowy przydrożne i pola pełne wody. Łany zbóż czerniejące, a zagony ziemniaków zatopione. Łąki przypominały błyszczące lustra wody w których przeglądały się gdzieniegdzie wystające łodygi tymotki lub kostrzewy.
Lud pracowity i bogobojny wierzył głęboko, że wioskę nawiedza potop.
Modlono się żarliwie prosząc Boga o zmianę pogody. Co niektórzy głośno zawodzili o czekającym ich głodzie i niedostatku.
Martwiono się, że krowy żywicielki rodzin zostaną bez siana, a konie znajdujące się u bogatszych gospodarzy bez obroku.
W piaszczystej części wioski w dzielnicy zwanej Piaski mieszkała majętna rodzina .
W ich gospodarstwie pracowali okoliczni chłopi za strawę i płody rolne. Babka Katarzyna nikomu nie szczędziła pomocy i jadła.
Pewnego dnia ze znajomymi kumami uradziła, że nadeszła pora żeby postawić błagalny krzyż przydrożny.
Chłopi wyciosali i zbili nieozdobiony, wysoki krzyż na którym zawiesili krucyfiks. Uradzono, że krzyż stanie wśród pól, przy drodze na niewielkim wzniesieniu niezatopionym przez wodę.
W niedzielę po sumie wyruszyła błagalna procesja z krzyżem na ramionach. Pogoda dla pielgrzymów była niełaskawa.
Szli w strugach ulewnego deszczu, przemoczeni do ostatniej suchej nitki, boso po błocie i wodzie. Nie straszna im była ta droga, bo serca wypełnione były nadzieją i wiarą na lepsze jutro. Ludzie wierzyli mocno, że Bóg Miłosierny zmieni fatalną pogodę.
Nadszedł kres ich wędrówki, krzyż wkopano wśród pól obsianych zbożem w Granicach. Zaczęto się żarliwie modlić. Jedni modlili się głośno inni w ciszy, ale wszyscy w skupieniu zanosili żarliwe prośby do Boga i jego Matki.
Deszcz lekko zmalał. Krzyż odwiedzano i składano przy nim swoje modlitwy i prośby które zostały wysłuchane. Zza chmur wyjrzało życiodajne słońce. W ludzi wstąpiła otucha i nadzieja na lepsze dni bez głodu i chłodu.
Krzyż wśród pól nie stał samotny. Z opowiadań ojca wiem, że szeptane przy nim prośby zawsze zostały wysłuchane. Pod tym przydrożnym krzyżem jeszcze w latach 60 XX w. odbywały się majówki i procesje na Boże Ciało.
Dziś rzadki przechodzień zdejmie przed nim czapkę, schyli głowę i wykona znak krzyża.
Dziś tamtego krzyża już nie ma. Czas odbił na nim swoje piętno Bo tak już w życiu jest, krzyż zestarzał się jak i starzeją się i umierają kolejne pokolenia mieszkańców. Postawiono nowy, ubito cementową posadzkę i ogrodzono metalowym płotkiem. Może jest ładniejszy, ale jakiś taki smutny i samotny. Uparcie rośnie przy nim drzewo, otaczając go latem woalką zielonych liści.
Nikt się przy nim nie modli, nie śpiewa pieśni maryjnych, nie zanosi do stwórcy swoich próśb i błagań. Babcia Katarzyna która wychowała dwóch wnuków Franciszka i Władysława gdzieś tam w niebiosach cieszyła się, że wnuki sieroty których wychowała dbały o ten historyczny przydrożny krzyż.
Ten krzyż jest świadectwem kultury materialnej i duchowej, świadczy że mieszkają tu chrześcijanie.
Tu przy tym krzyżu wiara naszych przodków, modlitwa ojców i matek przyniosła nadzieję na lepsze jutro.
Opracowano na podstawie zapisków i rozmów z moim ojcem, świadkiem historii.
Maria Piwińska